poniedziałek, 23 maja 2016

Gra pozorów


Tym razem  nie będzie optymistycznie... 
Krótką chwilę zajęło mi podjęcie decyzji czy umieścić tutaj ten wpis. Zdecydowałam się na to, ponieważ myślę, że chociaż w tej przestrzeni mogę pozwolić sobie na autentyczność! Na szczerość z Wami i samą sobą...

Jest dziś jeden z tych dni, kiedy po prostu nie mam ochoty żyć...  Wyświechtane...wiem. Tak bardzo dziś siebie nienawidzę, że tą nienawiścią wypełniłabym cały ocean. 

Marzę, żeby być kimś innym...Wyglądać inaczej, mówić inaczej, myśleć inaczej...
Marzę, żeby już nikt nigdy nie skrytykował mojej koszmarnej figury, żeby już nikt nigdy nie oceniał jakiejkolwiek wykonanej przeze mnie pracy! Marzę, żeby odkleić sobie od ust ten cholerny sztuczny uśmiech małej dziewczynki i żeby nikt ode mnie już niczego nie chciał!!! Mam ochotę wrzasnąć "ludzie, czy wy nie widzicie jak cierpię?! jak jest mi źle? nie widzicie, że czasami trudno mi wstać z łóżka i się wykąpać, zrobić kolejny krok w drodze do pracy, kontynuować z wami wymuszoną gadkę o wszystkim i niczym!!! Czemu mnie nie słyszycie?!".

Jestem więźniem... Więźniem pozorów, wymuszonych uśmiechów i konwenansów. A strażnikiem... jestem ja sama. Mogę uciekać przed ludźmi, ale przed sobą nie ucieknę. Nigdzie... Nikt nie jest w stanie mi pomóc, a sama sobie nie potrafię... Nie mam już siły i nie chcę tak żyć! 
Przemawia przeze mnie choroba? I co z tego?! Faktem jest, że potwornie się męczę... Sama ze sobą...

Wczoraj widziałam na fecebooku zdjęcie mojego byłego chłopaka w grupie nowych znajomych. Siedzieli na trawie na pikniku... Poczułam taką straszną złość i zawiść, że przelękłam się samej siebie. On żyje i całkiem nieźle się bawi, a ja jestem taka SAMOTNA. Taka cholernie samotna, że aż żałosna. I nie ma komu wypełnić tej pustki...

Dziś jest straszny dzień. Dzień w którym chciałabym się nałykać leków i po prostu odejść... Odejść tam, gdzie niczego już nie będzie... Tam gdzie nie ma udawania i nie trzeba się na siłę uśmiechać...
To najsłabszy z moich wpisów, ale tego wieczora nie mam siły na więcej. Przepraszam Was... Przepraszam każdego, kto się skusi i to dno przeczyta...

2 komentarze:

  1. Rozumiem Cię... znam to udawanie i sztuczne uśmiechanie a w środku płaczesz i cierpisz. Bywa tak, że nie potrafię zrozumieć jak może cieszyć świat :( Czasem obserwuję ludzi i tak im zazdroszczę: beztroski,zdrowia, szczerego uśmiechu... ale przecież oni też mają swoje problemy, pewnie nawet większe niż ja ale ich siła jest w tym że jakoś lepiej do tego podchodzą. Trzymaj się! Rozumiem też Twoją reakcję na chłopaka ale wiesz jak to jest z fb. Tam są tylko pozory wrzucane dla ludzi. Kto wie czy jest tak wspaniale. Myślę że musisz mu wybaczyć w sercu i żyć... bo choć bywa ciężko to warto. Każdego dnia spotka Cię mnóstwo wspaniałych rzeczy, może drobnych ale dla nich właśnie warto żyć. Nie poddawaj się! - Pozytywka
    P.S. jeżeli jesteś nie zadowolona że swojej figury to czas zabrać się konsekwentnie do pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wszyscy mają jakieś problemy. Szkopuł w tym, że dla każdego jego problem jest najważniejszy:(. Naprawdę staram się cieszyć małymi rzeczami, ale czasami już nie daję rady...Chorobą ciągnie mnie w dół i wpadam w dołek i melancholię, staję się wtedy kimś innym, po swoich wpisach widzę, że sporo wówczas we mnie dramatyzmu. Pomogła mi ostatnia sesja u terapeutki, ta kobieta magicznie wyciąga mnie w górę. Podnoszą mnie na duchu również komentarze takie jak Twój i to, że nie tylko ja mam ze sobą podobny problem:). Co do figury, cóż próbuję z nią walczyć już parę lat, to temat dość obszerny, może na jeden z moich postów;). Czekam na jakiś Twój nowy wpis;).
      pozdrawiam ciepło
      Ana

      Usuń