czwartek, 16 lipca 2015

Początek

Witam Was,
dziś jest dzień w którym WRESZCIE wzięłam się za pisanie tego bloga. Przychodzi mi to z trudnością i czuję lekkie zdenerwowanie. Uczucie to towarzyszy mi bardzo często z winy choroby, na którą leczę się od lat. Zawsze, kiedy przychodzi mi zrobić coś nowego, towarzyszy mi niepewność ,co utrudnia mi życie. 

Od pewnego czasu postanowiłam zmienić swoją marną egzystencję i ten blog stanowi część tej zmiany. Jest dla mnie bardzo ważne, aby kogoś zainteresowała moja historia, a internet, póki co, to jedyna ku temu droga. Bardzo brakuje mi zainteresowania ze strony innych ludzi i pewnie jak wiele osób chorujących na depresję czuję się poprostu bardzo samotna. Niezależnie od tego kim jesteśmy każdy z nas jest "istotą społeczną". Możemy być bardziej lub mniej towarzyscy, bardziej lub mniej przebojowi, jednak większości z nas potrzebny jest drugi człowiek. 

W moim życiu mimo że nie jestem całkiem sama - mieszkam z matką - nie ma kogoś, kto w moim odczuciu byłby mną zainteresowany. Kiedy mówię o swojej chorobie, o tym jak się czuję i co mi dolega, zarówno moja matka jak i były chłopak szybko zmieniają temat. To straszne, że po 8 latach walki z chorobą, twoi bliscy nawet nie potrafią jej zrozumieć. Wiele razy mówiłam wprost jak się czuję, że zwyczajnie "mam doła", zero energii, boję się wyjść z domu albo nawet wstać z łóżka, jest mi duszno i serce mi wali albo mam ochotę coś rozwalić, zniszczyć. Zazwyczaj matka patrzy na mnie wtedy, jak na totalnego dziwaka i szybko każe łykać leki uspokajające, zamiast ze mną o tym pogadać. Były chłopak natomiast, zmywa się z mojego życia i czeka, aż będę w lepszym stanie psychicznym, gdyż spędzanie wolnego czasu z chodzącym zombie mu nie odpowiada i psuje jego, wiecznie wg mnie sztuczny,świetny nastrój. Jedyna koleżanka jaką mam, również przez jakiś czas się nie odzywa. Widok mnie zapłakanej i histeryzującej zwyczajnie ją odstrasza. To święta prawda, że ktoś kto nie miał nigdy depresji jej nie zrozumie, jednak bardzo ważne jest wsparcie bliskich, którego w moim przypadku często po prostu nie ma albo jeśli chodzi o matkę choroba zwyczajnie przeszkadza mi je dostrzec (w przypadku byłego obiektywnie rzecz biorąc wsparcia brak). 

Chciałabym poprzez pisanie tego bloga po prostu poczuć, że nie jestem SAMA i pokazać innym, że oni ze swoim problemem, bo zapewne będą tu zaglądać osoby z depresją, również nie są sami. Będę starała się umieszczać pozytywne wpisy, fragmenty książek, które mi pomagają i uczą mnie pozytywnego myślenia. Nie chcę żeby było to miejsce, gdzie będę tylko wyrzygiwać swoje problemy, choć pewnie i takie wpisy się zdarzą. To ma być miejsce, które komuś pomoże oraz kogoś zainteresuje, nauczy czegoś. Oczywiście może się zdarzyć, że porzucę tego bloga, bo zabraknie mi wytrwałości, a często mam słomiany zapał. Mam jednak nadzieję, że się uda, a przynajmniej SPRÓBUJĘ. 

To ważne, żeby próbować różnych rzeczy. Kto tego nie robi, nie rozwija się i stoi w miejscu. Ostatnie stwierdzenie pada z ust do niedawna kompletnej pesymistki, więc jednak da się zmienić myślenie, czego życzę każdemu, kto choruje na depresję bądź jest po prostu nieszczęśliwy w życiu. Na koniec jedna z moich ulubionych piosenek. Z dedykacją dla tych, którzy o siebie walczą i chcą żyć bez względu na chorobę i inne przeciwności losu :)

pozdrawiam Was ciepło,


                                                                                                                                                   


8 komentarzy:

  1. Szacun za kreatywność Na blogach się nie znam ale zaglądam czasami na blog Moniki ..Polka w Szwecji

    Pozdrawiam Paweł...wolontariusz098

    OdpowiedzUsuń
  2. kliknij w google ...Polka w Szwecji ....

    Bardzo motywujący jest jej opis życia w Polsce i zmagania z depresją chorobą

    OdpowiedzUsuń
  3. https://polkawszwecji.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla wszystkich gości z psychiatrii pl relaksacyjna nutka :)

    http://www.youtube.com/watch?v=_MKX2rhpHhU&list=RD_MKX2rhpHhU

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że nie zrozumienie wynika z tego że sami nigdy czegoś takiego nie przeżyli. Dla nich to kolejny kiepski nastrój, kolejne bezpodstawne wymyślanie problemów. A przecież te stany są niezależne od sytuacji, cierpi tak strasznie dusza i ciało że nie potrafimy tego przerwać.I choć powinniśmy czuć się szczęśliwi to jednak nie jesteśmy. Bywa że każdy krok w ciągu dnia to walka. Od kiedy mój mąż zaliczył krótki epizod depresyjny, trochę inaczej patrzy na moją nerwicę lękową. Ale i tak co raz częściej mówi że już nie potrafi mi pomóc. Ja jednak walczę dalej, wiem że w końcu wszystko się poukłada ;) Pozdrawiam Pozytywka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z każdym słowem. Matka w trakcie kolejnego mojego "zjazdu" kiedy leżę i dosłownie wyję też już jest bezsilna... Wtedy kiedy jest najgorzej pomaga tylko Xanax-niestety... Nie wiem, czy też zażywasz benzo, ale ja bez nich chyba faktycznie bym sobie coś zrobiła. Kiedy ogarnia mnie tak silny lęk i panika racjonalne myślenie się wyłącza całkowicie:(. Chciałabym, żeby Ci się ułożyło, ważne że walczysz, poddanie się chorobie to początek końca!
      pozdrawiam ciepło
      Ana

      Usuń