poniedziałek, 14 stycznia 2019

Diament



Była kimś ważnym... kiedy poznałam ją będąc wolontariuszem w jednej z placówek pomocy społecznej robiła na mnie spore wrażenie. Jako jedyna z 10 osobowego zespołu była konkretna, zdecydowana i ogarniająca rzeczywistość. Mimo, iż początkowo byłam w tym miejscu nikim była dla mnie miła. Nie słodkopierdząca idiotka od serduszek i całusków...tylko poprostu uprzejma babka po czterdziestce.

Później stała się rzecz magiczna! Przyjęto mnie do pracy. Przygarnęła mnie do biura, dała swojego laptopa pracowniczego i odrobinę ciepła. Ciepła, które pochłonęłam...skwapliwie...

Wszystko grało, podobne do mojego sarkastyczne poczucie humoru, rozmowy o życiu, pasja do pracy, potrzeba robienia czegoś więcej niż granie w karty ze zrzędzącymi seniorami... Pękłam i powiedziałam o depresji, pękłam i powiedziałam mnóstwo o swoim smutnym  życiu. Coraz częściej pękałam... Stała się pocieszycielką. Kimś kto wysłucha, doradzi, kimś komu mogę powiedzieć o tym, że nie cierpię szefowej. Kimś przed kim nie muszę udawać...moją przyjaciółką.

Skoczyłabym za nią w ogień. Była moim diamentem wśród ludzkich kamieni, jedyną osobą godną zainteresowania i szacunku. Widziałam wady i to że jest wybuchowa i apodyktyczna, kiedy ją stopowałam spuszczała jednak z tonu. Niedawno dowiedziałam się, że mnie okłamała. Od miesięcy wiedziała, że jako jedyny pracownik nie dostanę rocznej nagrody wartej moją całą pensję z powodu przekroczenia w jakiejś pieprzonej tabelce ilości dopuszczalnych dni l4. Wiedziała a prosto w oczy powiedziała, że to nie prawda. Kiedy dowiedziała się skąd mam tą informację spuściła tylko wzrok. Wszystko wyszło na jaw. Wpadłam w furię i rozpacz. Przepłakałam parę dni. Kolejny dół, kolejny zjazd. Liczyłam, że przeprosi, powie że jestem ważna, że żałuje. Nie doczekałam się.

Teraz przez roszady w pracy będzie moją szefową. Już nie rozmawiamy o życiu...życie jest zbyt brutalne, aby głośno o nim mówić. Mało rozmawiamy, bo jest bardzo zajęta. Zajęta umizgami innych pracowników, którzy umiejętnie włażą jej w dupę... Zajęta swoją mega ważną funkcją. Usłyszałam od niej ostatnio w kontekście mojego pozostania w tamtej placówce, że nie ma ludzi niezastąpionych...

Walczyłam o tą znajomość, chciałam rozmawiać nawet po tym kiedy mnie oszukała. Wiele razy wsadziłam sobie dumę głęboko w buty. Starałam się, choć jestem bardzo trudnym człowiekiem. Zależało mi...

Straciłam swój diament i ostatni już chyba z sensów...Straciłam wiarę w ludzi...
Jestem już bardzo zmęczona i potrzebuję chyba wyruszyć w dłuższą drogę... tam gdzie odpocznę... tam gdzie mnie już nikt nie zrani...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz