czwartek, 31 stycznia 2019

Podróżniczka

Poznałam ją 3 lata temu. Już kiedy zaczynałam swoją przygodę z opieką społeczną jako wolontariusz regularnie przychodziła na moje zajęcia plastyczne. Jako jedyna z całej grupy przejawiała kreatywność. Tej jej kreatywności zawsze bardzo się obawiałam... Wszystko co zrobiła było... potworną wręcz tandetą i jarmarkiem. Mnóstwo kolorów, mnóstwo brokatu, wszystkiego mnóstwo... Moje poczucie estetyki wiło się w konwulsjach z każdym jej coraz dziwaczniejszym pomysłem.

Nigdy nie narzekała, z niczego nie robiła problemu. Wszystko jej się podobało, wszystko zawsze się dało. Czegoś zabrakło załatała czymś innym, oszczędziła najmniejszy nawet skrawek papieru, bo "wszystko może się przydać". Nigdy nie mówiła o swoich chorobach. Inne seniorki narzekały ile wlezie i z pasją wymieniały swoje schorzenia ciesząc się, że ktoś tego wreszcie wysłucha. Ona nigdy...

Kiedy wymyśliłam składanie origami modułowego wszyscy jęczeli. Żmudna, wymagająca sporego skupienia praca. Po to by zachęcić seniorów powiedziałam, że ta czynność świetnie usprawnia dłonie. Chodziło mi głównie o to, aby powstały piękne figurki, które sobie postawimy na półce i będziemy sie nimi chwalić przed innymi. Będziemy się chwalić i powiedzą jakim jestem świetnym terapeutą. Wykrzesać coś takiego ze staruszków! Bomba! Ona robiła nie narzekając, wierząc, że usprawni sobie rękę, która... co chwilę wyskakiwała jej z barku. Robiła z ręką na temblaku, robiła nawet poza zajęciami... A mnie to wcale nie dziwiło. Zamiast docenić uważałam to za normę.

Dostała ode mnie przydomek podróżniczka. Była w RPA i wielu innych krajach. Po to by mieć kasę na podróże zaciągała długi, a później nie miała na jedzenie i w woreczkach foliowych wynosiła surówkę ze stołówki... Chodziła ze zdjęciami i broszurkami z wycieczek, które każdemu chętnie pokazywała. Wystąpiła we wszystkich organizowanych w naszej placówce przedstawieniach. Zatańczyła nawet taniec japoński mojego autorstwa! Wykonywała układ w kole razem z nastolatkami i dreptała za mną cierpliwie, choć widać było że ledwo idzie. Nie doceniłam tego. Nie doceniłam, że może robi to dla mnie, żebym była z niej zadowolona i dumna... W moim mniemaniu miała poprostu parcie na szkło...

Ostatnio, kiedy było bardzo zimno, zupełnie przypadkiem rzuciły mi sie w oczy jej buty. Podróżniczka mimo śniegu i mrozu wkroczyła do placówki w.... klapkach wciśniętych na frotowe białe skarpety. Ze zdziwieniem spytałam czemu w taki mróz przyszła w tym jakże oryginalnym obuwiu. Ona na to wzruszyła tylko ramionami i powiedziała, że wystaje jej kość w stopie i nic innego nie wciśnie. Spojrzałam na jej zdeformowane powykrzywiane paluchy i przerażenie mnie ogarnęło... Czy wiecie, że ona w tych klapkach przechodziła całą zimę?... Spytałam czy daleko mieszka. Wzruszyla tylko ramionami i rzuciła "całkiem blisko jeden tramwaj i autobus"....

Niedawno dowiedziałam się, że podróżniczka jest chora. Ma raka płuc, oskrzeli i tchawicy. Z taką diagnozą wkroczyła do gabinetu naszej fizjoterapeutki i spytała "czy to bardzo poważne Kasiu? Wiesz, ja chcę jechać w marcu na wycieczkę, ciężko mi się oddycha, ale chyba mnie puszczą co?"...
W takich sytuacjach zaczyna brakować słów.

Dziś, gdy szłam na sesję do mojej terapeutki wkurzały mnie przyciasne jeansy i to, że od kiedy przytyłam ciężko mi się rusza. I stanęły mi przed oczami te klapki podróżniczki. I pomyślałam "jak często wkurza mnie coś co dla tej pogodnej kobiety nie byłoby żadnym problemem?". I poczułam mieszaninę  żalu i wstydu.

Choć napisałam o niej w czasie przeszłym podróżniczka wciąż żyje i szykuje się do przedstawienia w którym gra królową. Gra cholernie nieudolnie, ale to mało ważne. Dla mnie była i będzie "królową życia". I wiecie co? Wszystko mi jedno jaką tandetę i jarmark zrobi u mnie na zajęciach... Wystarczy mi, że na nich poprostu będzie...


2 komentarze: